Recenzja płyty The Sidereal Cycle 2

niedziela, 31 stycznia 2016

Źródło: http://altusmusic.ca/siderealcycle2/ CC BY-NC-ND 3.0
Ambient to również* gatunek pełny paradoksów, chociaż one nie zawsze objawiają się w jednym dziele. 

Otóż są i takie, przez które lewitujemy lekko nad ziemią; one pozwalają nam odwrócić się od życia, osiągnąć stan quasi-transu, przez który skupiamy się na jednej czynności, np. czytaniu, nauce, śnie.

Inne z kolei porywają nas wysoko w górę, swoją emocjonalnością zmuszając nas, odbiorców, do współ-obcowania, współtworzenia, które nie tylko angażuje wyobraźnię (ze zmysłami), ale także wrażliwość psychiczną.

Czasem to po prostu my wybieramy. Ta sama muzyka jest dla nas abstrakcyjnym tłem, albo kipiącym barwami pejzażem muzycznym (soundscape).

Napisałem powyższe w kontekście albumu The Sidereal Cycle 2, autorstwa kanadyjskiego muzyka Mike'a Carssa (pseudonim Altus). Zanim przejdę do opisu płyty, nakreślę krótko jego twórczość. 


Dominuje w niej motyw natury (co akurat nie jest wyjątkiem u muzyków ambientowych). Ale to nie tylko zafascynowanie jej pięknem, a przede wszystkim refleksja nad cyklicznością i wielowymiarowością. Stąd sporo w dyskografii Altusa "muzycznych cyklów", traktujących o żywiołach (The Elements) czy porach roku (The Sidereal Cycle, Winter Embrance). 

Omawianym przeze mnie albumem jest druga część cyklu The Sidereal Cycle, poświęcona jesieni. Wypełnia go jedna, trwająca niemal godzinę, ścieżka, zatytułowana Andromeda. Z pewnością chodzi tu o galaktykę, ale nie posiadam wiedzy astronomicznej, aby określić, jaki ona ma związek z jesienią.

Bardzo dużo faktów. Teraz wrażenia.

Kto widzi tylko w trzech podstawowych barwach, kto nie dostrzega subtelności dwóch podobnych odcieni, ten chyba niewiele wyniesie z odsłuchu pierwszych 30 minut nagrania. Są to dźwięki nie mające jakiegoś szczególnego, konsekwentnego układu; jednocześnie trzeba powiedzieć, iż nie "szczypią" wcale swoją losowością czy improwizacyjnością, a wręcz przeciwnie: intuicja przeczuwa, że każdy jest nieprzypadkową częścią misternego zamysłu kompozytora, który chciał stworzyć krajobraz o wielu perspektywach, wielu planach.

Altusa atutem na tym albumie jest skonstruowanie instrumentów (cyfrowych), które tworzy pomost pomiędzy instrumentami orkiestralnymi, a elektronicznymi. Ich brzmienie jest delikatne, miękkie, płynne i przestrzenne. Muzyk nie stara się na siłę odwzorować smyczka i pudła rezonansowego (co ma czasem fatalne skutki (rodem z tanich albumów gatunku New Age z lat 90.).

Druga część suity jest z kolei czymś, co nie może tak obojętnie wsiąkać w uszy, nie pozostawiając w duchu wrażenia. Krajobraz zmienia się, dość szybko. To nie złota jesień, a jesień wietrzna i deszczowa, pełna wyjałowionych, błotnych krajobrazów. Jak chmura deszczu, spada na nas dramatyczna sekwencja akordów.  Kiedy myślimy, że to już koniec, że wiatry ją przegonią, spada na nas ten sam deszcz, ale pod postacią gradu, który kłuje wrażliwe serce...

Muszę przyznać, że to jest najbardziej dramatyczny moment w całej muzyce ambient, jaką miałem okazję przesłuchać. Istotnie objawia on ambicje Carssa do tworzenia muzyki filmowej, której  wszak zadaniem jest wzmagać wymowę danej sceny, prowokować katharsis.

Czemu jesień? Nawet w "The Sidereal Cycle 3" nie znajdziemy takiej melancholii, takiego mroku, jak tutaj. Otóż jesień jest po lecie. Jesień jest jeszcze świeżą raną tęsknoty. Jesień jest patrzeniem na każdy opadający żółty liść, który "wczoraj" był pełen soków. Zima to patrzenie na jutro, które będzie lepsze.


Album można pobrać za darmo na oficjalnej stronie Altusa.

0 komentarze:

Prześlij komentarz